Ojciec zabitego w Szwecji Michała przyleciał na miejsce zbrodni. "Ponoć syn chciał wyrwać mu broń..."

Pan Jerzy wraz ze swoją córką na miejscu tragedii opłakują śmierć Michała.

— Zadzwoniła córka. Powiedziała: “tatusiu, stało się nieszczęście, zastrzelili Michała”. Nie mogłem w to uwierzyć… — opowiada łamiącym się głosem pan Jerzy Janicki. Mężczyzna mieszka teraz w Polsce, ale nie może czekać spokojnie w domu. Przepełniony rozpaczą i bólem wsiadł do samolotu do Sztokholmu i prosto z lotniska przyjechał zobaczyć miejsce, w którym młodociani bandyci z zimną krwią zabili jego syna.

10 kwietnia zmienił wszystko w życiu polskiej rodziny, która jeszcze w latach 80. osiedliła się w Szwecji. To tu 39 lat temu urodził się Michał. Tu się wychował. Tutaj zginął od kuli, którą wystrzelił w jego kierunku młody zwyrodnialec. Feralnego dnia Michał i jego 12-letni syn wybrali się na basen. Przechodzili przez podziemne przejście pod wiaduktem. Polak zwrócił uwagę na zachowanie grupce chłystków. Nagle padł strzał. Mężczyzna zginął na oczach swojego dziecka.

W Szwecji ofiarę nazwano bohaterem. Mieszkańcy uważają, że Polak miał odwagę zareagować na zło i zapłacił za to najwyższą cenę. Teraz wszyscy opłakują jego śmierć. Tragedia porusza również rodaków w Polsce.

Reporterzy “Faktu” przebywają w Sztokholmie. W sobotę relacjonowaliśmy wydarzenia związane z czuwaniem i upamiętnieniem Michała. Każdego dnia dziesiątki osób oddaje mu hołd, stale przynosząc znicze i kwiaty.

Ojciec Michała przyleciał z Polski

W poniedziałek, 15 kwietnia, na miejscu tragedii spotkaliśmy ojca Michała, który obecnie mieszka w Warszawie. Mimo to postanowił wsiąść do samolotu i przylecieć, aby osobiście zobaczyć miejsce tragedii i być ze swoimi bliskimi, którzy teraz przeżywają najtrudniejsze chwile.

Dla pana Jerzego wiadomość o tragedii była jak grom z jasnego nieba.

— Córka zadzwoniła do mnie i powiedziała: “Tatusiu, nieszczęście się stało”— opowiada nam mężczyzna. Nie mógł uwierzyć, że Michał został zastrzelony. To brzmiało dla niego nierealnie. Było jak sen, koszmar. Rozpaczliwie pyta, czy to wszystko dzieje się naprawdę.

Ojciec Michała przedstawia możliwą wersję wydarzeń

Pan Jerzy dowiedział się, że padły dwa strzały i jedna kula trafiła syna w czoło.

— Nie wiem jeszcze dokładnie, jak było, będę rozmawiał z lekarzami, śledczymi. Ponoć syn chciał wyrwać broń. On był odważny i waleczny. Przez osiem lat służył w wojsku, wiedział, jak reagować — mówi pan Jerzy.

Wspomina syna jako dobrego, porządnego człowieka, który kochał swoje dziecko i starał się je jak najlepiej wychować, mimo że rozstał się z jego matką.

— Michał był zaradny i całkiem dobrze mu się wiodło — dodaje ojciec.

“Michał nie godził się na zło”

Pan Jerzy pośrednio obwinia za tragedię sytuację polityczną w Szwecji. Uważa, że władze nie radzą sobie z problem młodzieżowych gangów (często wywodzących się ze środowisk imigranckich, które nie chcą się asymilować).

— Przemoc jest ogromnym problemem. Michał nie potrafił obojętnie patrzeć na zło. Robił to z troski o przyszłość swojego dziecka. Nie godził się, aby wychowywało się w takim świecie — dodaje bliski 39-latka.

Szwedzka policja wciąż prowadzi śledztwo. Oficjalnie zatrzymano dwie osoby, mogące mieć związek z zabójstwem. W weekend pojawiły się doniesienia o trzeciej, ale okazała się ona świadkiem. Nie wiadomo, czy ta trzecia osoba widziała zbrodnię na własne oczy, czy też jako osoba postronna udzielała jedynie informacji dodatkowych, ale pomocnych w śledztwie. Wciąż brakuje głównego sprawcy, który użył broni.

Zobacz też: